Odcinek  11

Śląski Klub Golfowy

Pole 18-dołkowe

ul. Sowia 14, 41-100 Siemianowice Śląskie 32 608 33 71 biuro@skgolf.pl skgolf.pl Nie

Powrót Poprzednie Następne

Podczas przygotowań do kolejnej naszej wyprawy zastanawiałem się czy nie pomyliłem kijów. Zwykle bowiem jadąc na Śląsk brałem te hokejowe, bo jako członek Hokejowej Reprezentacji Artystów Polskich uczestniczyłem w meczach rozgrywanych na lodowisku w Tychach. Tym razem jednak jechaliśmy zupełnie w innym celu. Mieliśmy odwiedzić śląskie pola golfowe, które w całym kraju cieszą się zasłużoną renomą.

Na pierwszym z nich w Siemianowicach miałem przyjemność być już kilkakrotnie i to też dzięki mojej drugiej ulubionej dyscyplinie, hokejowi na lodzie. Okazało się bowiem, że nasi wieloletni trenerzy, byli znakomici hokeiści – Józef Chrząstek i Wiesław Jobczyk – są również zapalonymi golfistami i kilka razy podczas naszego reprezentacyjnego zgrupowania wykorzystaliśmy czas wolny, by pojechać na pole Śląskiego Klubu Golfowego. Towarzyszyła nam żona Józka, która jest też zapaloną golfistką. Lidia zna wszystkich na polu, bo wielką zaletą tego golfowego miejsca jest społeczność z nim związana. Wszyscy bywający regularnie na tym polu tworzą takie specyficzne towarzystwo wzajemnej golfowej adoracji.

 

Podczas naszego spotkanie z prezesem klubu kilkakrotnie pojawiał się właśnie wątek związany z tą niesamowitą atmosferą panującą na ulicy Sowiej w Siemianowicach.

Krzysztof Borończyk  proponując nam kawę trafnie zauważył: „Dla nas tutaj wszystkich nie jest ważna tylko sama gra. Liczy się też towarzyski aspekt. Zanim pójdziemy na pole, siadamy na tarasie domku klubowego i gadamy. Spotykamy innych golfistów z którymi warto zamienić choć słowo i dopiero później ruszamy do gry”. My podobnie zaczęliśmy naszą wizytę w Siemianowicach. Siedzieliśmy na tarasie, rozmawialiśmy z prezesem i co chwilę witaliśmy się z golfistami, którzy mają w zwyczaju pozdrawiać nawet nieznajomych. Warto by taką etykietę przenieść na inne golfowe obiekty.

„Nasze pole jest najstarszym tego typu golfowym miejscem zarządzanym przez stowarzyszenie. Za rok będziemy obchodzić 30-lecie działalności”, z dumą podkreślił nasz rozmówca. „Wszystko to zasługa kilku zapaleńców związanych z Uniwersytetem Śląskim, którzy musieli na początku jeździć do Czech, by grać w golfa. Tam zresztą zrobili zielone karty”. Jak wynika z informacji zamieszczonych na internetowej stronie Śląskiego Klubu Golfowego (świetnie zaprojektowanej) tymi pasjonatami byli Marian Kupka, Antoni Wala i Mieczysław Hojda. To oni doprowadzili do budowy pola na terenach należących kiedyś do PGRu w Siemianowicach, które ówcześnie ulegały stopniowej degradacji. Przychylność władz sprawiła, że na wydzierżawionym dla rekreacyjnych celów terenie na Śląsku mogło wreszcie powstać pole golfowe. „Z tego co wiem, bo jeszcze wtedy mnie nie było tutaj, to pierwsze dołki powstawały praktycznie w czynie społecznym. To były inne zupełnie czasy. Pole budowano etapami w miarę pozyskiwania środków finansowych” – Krzysztof odpowiada na pytanie o początki pola, którym kieruje.

Powracając do tekstu o historii klubu, która zamieszczona jest na wspomnianej już internetowej stronie warto przypomnieć, że 7 czerwca 1997 nastąpiło oddanie do użytku pierwszych czterech dołków.  W tym dniu inaugurujące uderzenie wykonali ówczesna minister Barbara Blida i wojewoda Eugeniusz Ciszak.  Zaraz potem, bo 22 czerwca 1997 roku zorganizowano pierwszy „Turniej Prezydentów Miast Śląskich”, który wygrał Marek Kopel – prezydent Chorzowa.

„Teraz organizujemy rocznie około 60 turniejów. Współpracujemy w tym względzie z najlepszymi, którzy doceniają szczególne walory pola jak również bardzo dużą w skali kraju liczbę członków. Jest ich ponad czterystu, a gdy doliczymy do tego miłośników golfa z prawem do gry to możemy śmiało powiedzieć, że przez pole regularnie przewija się ponad 500 golfistów. To ewenement sprawiający, że chyba jesteśmy jednym w Polsce golfowym obiektem utrzymującym się z opłat członkowskich”, zauważa nieskromnie prezes.

Ma prawo do dumy. Ilekroć bowiem jesteśmy na polu w Siemianowicach zawsze można tu spotkać wielu grających. „To wynika ze specyficznego położenia. Jesteśmy w środku wielkiej aglomeracji. Prawie każdy z mieszkających w okolicy golfistów ma najwyżej kilkanaście minut, by tutaj dojechać. To bardzo ważne w kontekście naszej działalności.”

Lokalizacja sprawia, że ten prawie 50 hektarowy obszar jest łakomym kąskiem dla różnego rodzaju developerów, którzy co rusz mają zakusy, by uszczuplić teren pola. Dookoła wybudowano 60 domów mieszkalnych, których właściciele bardzo sobie cenią sąsiedztwo pola golfowego. „To zawsze nobilituje bez względu na to czy ktoś gra czy nie”, zauważa Krzysztof Borńczyk „Okolica jest piękna, bo wyspecjalizowani greenkeeperzy z których najbardziej zasłużony pan Zbigniew Chyra pracuje na polu 28 lat, dokładają wszelkich starań, by nie tylko panowały na Śląskim dobre warunki do gry, ale żeby pole prezentowało się imponująco”

Gdy później ruszamy w końcu pograć musimy przyznać, że w słowach prezesa jest dużo prawdy.  Byliśmy mu też wdzięczni za radę, żebyśmy wzięli ze sobą pokaźny zapas piłek bo na polu jest aż 36 outów. To sprawia między innymi, że pole, które wydaje się na pierwszy rzut oka łatwe, przysparza dużo problemów nawet wytrawnym graczom. Ukształtowanie terenu sprawia, że trzeba niezwykle precyzyjnie ustawiać się do uderzenia i prosić koleżeństwo o śledzenie lotu piłki, bo ta może w ekstremalnych przypadkach wylądować nawet w centrum Katowic.

„Z innych ważnych dla klubu inicjatyw należy wspomnieć po pierwsze, ze od czterech lat stawiamy na pracę z juniorami. Wcześnie bagatelizowano ten aspekt działalności klubu, jednak ostatnio jestem pod dużym wrażeniem efektów pracy z młodymi adeptami golfowej sztuki.  Poza tym muszę oczywiście wspomnieć o specjalnych niedzielnych godzinach przeznaczonych dla tych, którzy pragną zacząć grać. W tym dniu od 12;00 co tydzień odbywają się darmowe lekcje dla wszystkich, którzy chcą spróbować choć raz uderzyć kijem golfowym”, dodaje na zakończenie naszego spotkania Krzysztof Borończyk, przepraszając jednocześnie, że nie zagra z nami rundy na polu ale jesteśmy w stanie mu to wybaczyć jako sportowi kibice. Prezes w koszulce naszej reprezentacji wybierał się do Spodka na mecz siatkówki polskiej narodowej drużyny.

Ruszyliśmy więc sami na pierwsze tee, które od razu rodzi dylematy związane z wyborem kija, którego należy użyć, by pokonać przeszkodę wodną. Takie wątpliwości pojawiają się na polu w Siemianowicach niemal na każdym dołku  Miałem z tym problem. dobrze, że zostawiłem w domu kije hokejowe bo w desperacji też bym ich pewno użył.