Kolejne pole, o którym chcieliśmy napisać wydaje się być bardzo daleko oddalone od Warszawy. Ten spory jednak kawał drogi udało się nam pokonać na tyle szybko, że byliśmy w stanie o 14:30 być już na pierwszym tee, by zacząć pełną rundę na jednym z najbardziej urokliwych golfowych pól Modry Las w Raduniu. Zanim jednak to się stało podziwialiśmy krajobrazy, które przesuwały się przed szybą naszego elektrycznego mercedesa. Lasy, pagórki, wąwozy, jeziora, zatopione w soczystej zieleni dawały poczucie, że jesteśmy na unikalnych w skali całego kontynentu terenach Pomorza Zachodniego. Wokół pola, o którym krążą legendy nie ma żadnych wielkich skupisk ludzkich. Nie ma żadnej metropolii. Najbliższe miasto – Choszczno liczy zaledwie ponad 15 tysięcy mieszkańców. Skąd zatem pomysł by na tak wyludnionym i nie za bardzo bogatym ekonomicznie obszarze powstał golfowy zakątek na światowym poziomie? Na to pytanie miał nam odpowiedzieć twórca tego pięknego miejsca pan Artur Gromadzki. Najpierw jednak mieliśmy szansę poznać sami wszystkie zalety tej wspaniałej golfowej 18-tki. Odwróciliśmy bowiem tym razem kolejność. Do tej pory najpierw były rozmowy potem gra. Tym razem było inaczej.
Modry Las prezentował się imponująco. Unikatowy charakter potęgował widok bardzo młodych golfistów, którzy akurat tego dnia rozgrywali renomowany turniej juniorski 5 Stars Junior Cup by Adrian Meronk. Ten widok napawał nas optymizmem co do przyszłości ukochanej przez nas dyscypliny sportowej. Graliśmy na remis, ale w końcówce Tadeusz okazał się na tyle dobry by pokonać mnie 2up. Mnie jednak rozpierała duma, bo na najbardziej spektakularnym i widowiskowym polskim par 3 czyli na dołku numer 15 zagrałem para, co jest sztuką niełatwą. Gdy jeszcze rozentuzjazmowani grą omawialiśmy w domu klubowym nasze dokonania, pojawił się nasz gospodarz, obdarzony stonowanym głosem i manierami godnymi najwykwintniejszych intelektualnych salonów. Usiedliśmy na tarasie skąd roztacza się niezapomniany widok na pobliskie jezioro. Nadciągające z daleka ciemne chmury nie wzbudzały w nas jeszcze takiego niepokoju, abyśmy musieli przenieść się do środka budynku.
Zapytany o początki swojej golfowej przygody pan Artur uśmiechnął się na samo tylko wspomnienie pierwszych treningów pod Genewą, gdzie do dzisiaj mieszka. Zaczął grać stosunkowo późno, bo w wieku 45 lat, co sprawia teraz, że według niego nie prezentuje rewelacyjnego poziomu.
„Moje dzieci, które zaczynały w wieku 10-11 lat uderzają obecnie spokojnie 220 metrów driverem, ja cieszę się, gdy moja piłka wyląduje na 150 metrze. Nie uprawiam jednak golfa dla wyników tylko dla przyjemności”, szczerze przyznaje człowiek, który urodził się w Choszcznie, w którym jego ojciec był wiele lat temu pierwszym burmistrzem. Można śmiało powiedzieć, że właśnie z sentymentu do tych stron wzięło się to całe pole golfowe.
„Gdy upadł berliński mur i zaczęła się transformacja jako przedstawiciel amerykańskiej firmy inwestycyjnej przyjeżdżałem do Polski na zaproszenie ówczesnego Ministra Finansów, by prowadzić wykłady dla potencjalnych maklerów giełdowych. Pamiętam, że kadra wykładowców to byli sami panowie profesorowie. Ja nie miałem tytułu ale jako jedyny inwestowałem pieniądze”, uśmiecha się lakonicznie pan Artur.
Właśnie w tym czasie wyprzedawana była na wielką skalę popegeerowska ziemia. Pan Artur pamiętny słów swojej matki, która zawsze powtarzała, że człowiek musi inwestować w ziemię, bo tej nikt jemu nie zabierze, kupił na początku 50 hektarów właśnie w okolicy Choszczna.
„Znałem te tereny bardzo dobrze, bo chodziłem tu z moim tatą, który był myśliwym. Wiele godzin tu razem spędziliśmy. Polowało się dla jedzenia”, pan Artur zatacza ręką wokół jakby błogosławił ten teren. Potem wspomina, że miał kolegę w Lozannie, który był projektantem pól golfowych. Kiedyś przy piwie zgadał się z nim na temat tych polskich 50 hektarów, na co jego znajomy wpadł w euforię krzycząc: „Człowieku, ty musisz tam zrobić pole golfowe”.
„Zareagowałem na tej jego słowa na początku zdroworozsądkowo, bo wydawało mi się, że to to totalny absurd. W Polsce w tym czasie nie było praktycznie golfistów” – pan Artur przypomina nam, że były to lata 90. ubiegłego wieku. „Myślałem, że ten mój kolega da mi spokój, mając na uwadze stan golfa w Polsce. Był jednak nieprzejednany i tak długo mnie nagabywał, że w końcu go tutaj przywiozłem. Pamiętam, że to był listopad i pogoda była paskudna. Deszcz, zimno, szaro, beznadziejnie. Myślałem, że to w końcu go zniechęci do tego szalonego pomysłu. Nic z tych rzeczy. Po każdym następnym kroku po błocie w kaloszach, mój kolega stawał się coraz bardziej entuzjastycznie nastawiony do swojego pomysłu”. Ten zachwyt był zrozumiały, bo w branży golfowej najbardziej cenne są tereny naturalnie ukształtowane do tego, by na nich zbudować pole. To są skarby, których wartość jest nieprzemijająca. Modry Las jest tego najlepszym przykładem.
„Pomyślałem, że coś w tych opowieściach mojego znajomego musi być i zainteresowałem się tematem na tyle, że wylądowałem w końcu na amerykańskim seminarium poświęconym budowaniu pól golfowych. Tam poznałem specjalistę, który po ekspertyzie jaką wykonał dla mnie tutaj w okolicy, napisał bardzo pozytywny raport, co do ukształtowania terenu dodając w konkluzji, że co z tego skoro golfistów mało”.
W tym momencie porywisty wiatr przerwał nam rozmowę. Wiało tak groźnie, że trzeba było zwijać wszystkie wielkie parasole i banery reklamowe. Czarne burzowe chmury był coraz bliżej. Przenieśliśmy się do środka budynku.
„Ten specjalista skontaktował mnie z organizacją Gary’ego Playera, którego osiągnięcia każdy szanujący golfista powinien znać. Wkrótce potem spotkałem się z jego synem Markiem, który prowadził ten cały ich biznes”, po chwili przerwy pan Artur powrócił do wspomnień patrząc z niepokojem na niebo. Po wstępnych ówczesnych analizach okazało się, że nasz gospodarz musiał dokupić ziemię, by zbudować tu satysfakcjonujące wszystkich pole. Ceny wtedy już były o wiele wyższe, które rosły gdy tylko w rozmowach pojawiało się słowo golf.
„Gdy miałem już 150 hektarów cały projekt przejęła firma Gary Playera. Po wizji lokalnej i pierwszych pracach przygotowawczych terenu poproszono mnie bym zatrudnił jednego ze stałych współpracowników mistrza”. Okazał się nim golfowy specjalista o holenderskich korzeniach pochodzący z RPA Theo Geertshuis, który mimo, że przyjechał w lutym zaczął od razu działać. Był pod wielkim wrażeniem golfowego potencjału kryjącego się w tym terenie.
„To kolejny pasjonat, który zresztą mieszka tutaj do dzisiaj. Wybudował tutaj dom. Według niego w Modrym Lesie panuje najlepszy klimat na całym świecie, a pamiętać trzeba, że facet budował pola w zasadzie wszędzie, gdzie tylko można, więc wie co mówi”. Gdy pytałem go kim właściwie jest, czy projektantem, czy menadżerem to mi odpowiadał, że jest artystą, który rzeźbi ziemię”– Artur z wielką sympatią przedstawił swojego współpracownika.
Entuzjastyczne opinie najważniejszych specjalistów z firmy Gary’ego Playera na temat tego co odkryli w Modrym Lesie sprawiły, że ten znakomity golfista przyjechał do Polski dwa razy na swój koszt ze swoją ekipą. W umowie, którą pan Artur Gromadzki z nim podpisał, była mowa tylko o jednej wizycie, a więc dodatkowe wizyty były nadprogramowe.
„Gdy obszedł już z Theo wszystkie dołki, miał różne niewykonalne często uwagi, by na przykład green przesunąć o 20 metrów w lewo, albo teesy umiejscowić bliżej jeziora. Chodziłem za nimi i tylko słyszałem jak Gary mówił: „Theo a może to zrób tak, a to tak”. Theo tylko przytakiwał szepcząc mi do ucha, że ma nadzieję, że mistrz już nie pojawi się na polu”, opowiada o początkach pola pan Artur. Gary Player związał się z Modry Lasem na zawsze. Świadczy o tym fakt, że w 2015 Artur Gromadzki pojechał na 80. urodziny Gary’ego Playera do RPA. Mimo że znalazła się tam cała plejada najważniejszych golfowych postaci, to ze wszystkich pól projektu Gary’ego jedynie trzech właścicieli zostało zaproszonych na tę imprezę.
Po tych wspomnieniach przyszła kolej na konkrety, z których dowiedzieliśmy się, że Modry Las to taki destination resort. Oznacza to, że z braku wielkiego miasta w pobliżu przyjeżdża się tutaj nie tylko by zagrać, ale również zjeść, wypić dobre wino i przespać się po bardziej lub mniej udanej rundzie. To właśnie tacy golfiści z różnych stron Europy pozwalają na rozwój pola. Klub golfowy liczy 200 członków, dzięki wpłatom których cały ośrodek może przeżyć jako tako zimę. Baza noclegowa oferuje 58 miejsc zakładając, że wszystkie miejsca w pokojach dwuosobowych są zajęte. Już wkrótce zostaną oddane do użytku kolejne budynki mieszczące 70 dodatkowych miejsc noclegowych. Ostatnie lata przyniosły też wzrost liczby golfistów wśród lokalnej społeczności.
„Jedni wciągają w to swoich znajomych lub kolegów z pracy. Na przykład szef straży pożarnej z Choszczna stał się zapalonym golfistą, który zaraził swoją pasją współpracowników. Teraz ściąga tutaj ludzi już jako szef Wojewódzkiej Komendy”, pan Artur opowiada z wielką sympatią o tych, którzy mają do Modrego Lasu najbliżej.
„Przyjeżdżają do nas każdej wiosny zorganizowane grupy młodych golfistów z Niemiec, z własnymi trenerami, dietetykami, masażystami, by szlifować formę podkreślając, że u nas panują zawsze idealne warunki”, opowiada z należną skromnością twórca tego golfowego raju. Duża w tym oczywiście zasługa między innymi głównego greenkeepera Wojtka Słupeczańskiego, który zainspirowany przez pana Artura rozwinął w Modrym Lesie na tyle swoje zdolności w tej dziedzinie, że jest uznawany za jednego z najlepszych specjalistów w Europie. „Dzięki doświadczeniu zdobytym w firmach inwestycyjnych wiem, że w każdym człowieku drzemie jakiś szczególny potencjał, który trzeba odkryć i rozwijać” rzucił na koniec naszego spotkania prawdziwy golfowy bohater Artur Gromadzki.
Warto na koniec przypomnieć, że człowiek, który stworzył Modry Las to absolwent Politechniki Szczecińskiej. Jako inżynier budowlany na początku pracował przy budowie kombinatu chemicznego w Policach, by w 1981 wyemigrować do Paryża. Tam miał szczęście być prywatnym sekretarzem rodziny wielkiego polskiego pianisty Artura Rubinsteina. Potem studiował na Sorbonie i zdobył MBA w Szkole Biznesu IMD w Lozannie. Artur Gromadzki to guru jeśli chodzi o zarządzanie funduszami. W 1997, 1999, 2000 oraz 2001 roku w ankiecie przeprowadzonej przez Reutersa znalazł się wśród dwudziestu najlepszych menadżerów funduszy indywidualnych. W 2001 roku Institutional Investor uznał, że Artur Gromadzki jest najlepszym europejskim analitykiem branży motoryzacyjnej, a w 2006 roku Extel Thomson w ogólnoeuropejskim sondażu uznał go za jednego z trzech najlepszych analityków branży motoryzacyjnej.
Z takim referencjami właściciela nic dziwnego, że Modry Las stał się polem nagradzanym w rozmaitych światowych ankietach. Jednak najważniejsze w tym wszystkim jest to, że niezwykle przyjazna natura pana Artura udziela się tutaj wszystkim, dzięki czemu panuje w Modrym Lesie prawdziwa golfowa atmosfera. Zostaliśmy nią oczarowani.