Odcinek  25

Golf Team

Indoor

Bytkowska 117, 40-147 Katowice 534 143 589 sklep@golfteam.pl golfteam.pl Nie

Powrót Poprzednie Następne

Jeszcze zanim zaczął się na dobre golfowy sezon postanowiliśmy ruszyć na południe w ramach naszej Golfowej Geografii Polski. Jako cel naszej pierwszej w nowym roku wyprawy obraliśmy Katowice. To jest bardzo przyjazne miasto dla wszystkich uprawiających ulubioną przez nas dyscyplinę sportu. Wszystko z racji kilku bardzo atrakcyjnych pól golfowych. Są one zlokalizowane tak blisko od centrum śląskiej aglomeracji, że można do nich dotrzeć w kilkanaście minut nawet na rowerze. Poza tym, golfiści z tego rejonu, aby jeszcze bardziej uatrakcyjnić swoją grę, mogą korzystać z pól znajdujących się u naszych południowych sąsiadów. Nic dziwnego, że golf w tym rejonie staje się coraz bardziej popularny. To przede wszystkim spowodowało, że działa na Śląsku osoba, która od lat jest związana z polskim golfem. To właśnie ona jest główną bohaterką kolejnego odcinka naszego cyklu.

Pani Prezes Marketa Stelmasiak czekała na nas w swoim nowym katowickim sklepie, który musi robić wrażenie nawet na ludziach nie mających nic wspólnego z golfem. Wszystko jest na światowym poziomie łącznie z logiem firmy Golf Team, które jest rozpoznawalne przez każdego szanującego się golfistę. Nic dziwnego, bo firma zajmuje się sprzedażą najlepszego golfowego sprzętu. Nie to jest jednak najważniejsze, jeśli chodzi o pryncypia przyświecające w prowadzeniu tego typu działalności. „Najważniejszy dla nas jest klient. Zawsze dbamy o to, by sprzedać komuś sprzęt, który jest mu naprawdę potrzebny i jest dla niego idealny, a nie dlatego, że leży u nas na półkach. Tu się nie liczy jedynie marka. Realizujemy to dzięki odpowiednio przeszkolonemu personelowi i przyjaznej atmosferze” – przyznaje z dumą zaraz na początku nasza gospodyni, która jest rodowitą Czeszką. To właśnie w kraju Haska i Hrabala zaczynała swoją przygodę ze sportem, który stał się jej pasją

„Golf pojawił się w moim życiu trochę przypadkowo. To był okres, gdy kończyła się komuna również w Czechach. W tym czasie jako 11-latka uprawiałam wiele dyscyplin sportowych, ale ze względu na problemy z kolanami musiałam wszystko rzucić. Tak się złożyło, że moja mama poznała wtedy kogoś, kto grał w golfa. Mama uważała, że nastolatka musi uprawiać jakiś sport, by nie chodziły jej głupoty po głowie. Namawiała więc usilnie swojego nowego znajomego, żeby mi pokazał na czym polega golf. Dostałam trzy piłki i jeden kij” – Marketa na chwilę wstrzymała oddech rozglądając się po całym sklepie wypełnionym rozmaitego rodzaju kijami. Jakby chciała pokazać, że po tylu latach trochę się zmieniło w jej życiu.

„Jeździłam na pole zlokalizowane obok boiska, gdzie chłopcy trenowali rugby”, prezeska Golf Teamu wróciła do swojej opowieści, gdy Tadek zapytał o to, gdzie na początku grała. „Była tam trawa o wiele za wysoka, ale mimo wszystko uderzałam jak opętana i bardzo mi się to podobało. Wtedy w Czechach były chyba tylko cztery pola. W końcu, po jakimś czasie, pojechałam na jedno z nich. To było 9-dołkowe pole, które znajdowało się 90 kilometrów od miejsca, gdzie mieszkałam, czyli od Brna. Tam już na zabój zakochałam się w tej dyscyplinie sportu. Mimo że miałam na nogach ortezy, które miały pomóc moim kolanom, mama zaczęła mnie regularnie wozić na teren Golf Club Brno. Robiłam tak duże postępy, że uznano mnie za nadzieję klubu. By mi ułatwić rozwój, władze klubu załatwiły mi kije. Był to raczej archaiczny sprzęt bo „woody” były rzeczywiście drewniane. Gdy teraz po latach mój synek zobaczył moje kije z tamtego okresu, zapytał czy faktycznie jestem aż tak stara.

Marketa, opowiadając dalej o swoich pierwszych męskich kijach, które miały niewłaściwe shafty, rzuca dygresję o tym, że teraz u niej w sklepach można dopasować sobie sprzęt nie tylko ze względu na umiejętności, ale również z pobudek czysto estetycznych. Zapytana w tym momencie rozmowy, o to jaki powinien być sprzęt dla początkujących odpowiada bez zbytniego zastanowienia: „Pierwsze kije powinny być tańsze i nie ma co ich fittować, czyli przystosowywać specjalnie dla danego gracza. Wynika to z niestabilnego sposobu uderzenia piłki. Golfista zaczynający grę w golfa za każdy razem inaczej się ustawia, ma inne położenie ciała przez co cały set up się zmienia. Trzeba poczekać, aż nabierze nawyków i jego gra będzie na tyle stabilna, że będzie można dobrze dobrać sprzęt.”

Po tej krótkiej uwadze na temat kijów dla początkujących Marketa wróciła do swoich wspomnień, z których wynikało, że pierwszym przełomowym dla niej momentem było powstanie 9-dołkowego pola Grand Prix w środku Brna. „Mogłam tam już sama jeździć autobusem. Miałam tubę piłeczek, bo nie było oczywiście żadnego driving range’u i ćwiczyłam zapamiętale uderzając głównie z roughu i fairwaya”. Marketa musiała być wtedy na tyle dobra, że zaproszono ją na zgrupowanie najlepszych czeskich juniorów do Ostrawy. To jeszcze bardziej ugruntowało jej miłość do golfa. Nie wiadomo, jak by się potoczyły jej losy dalej, gdyby nie zawodowe obowiązki mamy, która pracowała wtedy dla firmy zajmującej się zarządzaniem hotelami. Projektowała dla nich kolejne obiekty. „Pewnego razu mama miała mieć spotkanie z szefem tej firmy w hotelu, obok którego było pole golfowe. Dostałam więc od niej propozycję, by się z nią tam wybrać. Miałam wtedy 15 lat i oczywiście ze względu na to pole chciałam koniecznie skorzystać z zaproszenia. Kusiła mnie możliwość grania przez trzy dni w golfa na profesjonalnym polu. Ten hotel nazywał się Amber Baltic i był w Międzyzdrojach . To był kolejny przełomowy moment w zawodowej karierze Markety. „Po pierwsze poznałam tam Marka Sokołowskiego, który sprawił, że miłość do golfa zwiększyła się co najmniej 10 razy. Marek zresztą jest do dziś jednym z moich najbliższych przyjaciół. Marek wtedy rzucił propozycję, abym przyjechała na Amber na dwa miesiące na wakacje. Zaoferował pracę i oczywiście możliwość gry. Mama się zgodziła. Załatwili mi stancję. Zbierałam piłki na range’u i za to mogłam trenować. Tak się ze wszystkimi zaprzyjaźniłam i dobrze mi szło, że byłam tam jeszcze kilkukrotnie zanim w końcu zaproponowano mi, abym została asystentem Head coacha.

Warto wspomnieć, że poza pracą w klubie Marketa w tym samym czasie w Pradze na uniwersytecie szkoliła się na trenera PGA, dzięki czemu wkrótce stała się członkinią PGA Czechy, a potem PGA Polska.

„W tamtym okresie, po dwóch miesiącach asystentury, zostałam Head Pro Coach na Amber Baltic. To było dla mnie rzeczywiście coś. Pamiętam, że właśnie wtedy zorganizowaliśmy z Andrzejem Personem i Dorotą Stalińską gimnazjalną klasę golfa w szkole w Międzyzdrojach. Mieliśmy popołudniami przez cały rok zajęcia po 2-3 godziny, podczas których uczyliśmy się podstaw golfa. Po dwóch latach ten projekt się zakończył. Zaraz potem Marketa objęła funkcję trenera polskiej Kadry Narodowej i pełniła ją przez dwa lata. Według opinii wielu był to bardzo dobry okres dla polskiego golfa, o czym świadczą wyniki. Drużyna męska w skład, której wchodzili między innymi Maks Sałuda, Kuba Paech, Mateusz Jędrzejczyk i Kacper Bobala, odnosiła sukcesy w mistrzostwach Europy. To wszystko działo się na przełomie wieków. To był bardzo ważny okres w życiu Markety.

„W 2001 spotkałam wtedy już zawodowego golfistę  Marcina Stelmasiaka, mojego obecnego męża. Przez następne 9 lat, zanim urodziła się nasza córka, dalej byłam głównym trenerem w Amber Baltic. Po jakimś oczywiście czasie stałam się w naturalny sposób też trenerem Marcina. Dwa lata jeździłam z nim po turniejach. To był intensywny i wspaniały okres pełen podróży i turniejów w naszym życiu, bo byłam też jego caddiem”. Później państwu Stelmasiakom urodziła się córka i przeprowadzili się do Warszawy. To był 2009 rok. Marcin znalazł sponsora i jeździł po turniejach, a Marketa prowadził mały golfowy sklepik, przy którym był driving range. Wielu z nas pamięta ten skrawek Warszawy na Targówku obok sklepu Ikea.

„W tamtym okresie powstawało pole w Sobieniach. Miałam tam mały sklepik w pierwszym prowizorycznym jeszcze domku klubowym. To były pionierskie czasy”, wspomina z rozrzewnieniem Czeszka, która tyle dobrego zrobiła dla polskiego golfa.

Zapytana o swoja handlową smykałkę Marketa przyznała, że od samego początku była zafascynowana sprzętem golfowym. Interesowało ją to jeszcze w czasach, gdy pracowała w Amberze . Na początku opiekowała się tam sklepikiem, by w końcu go na dobre przejąć. Wtedy wspólnie z Marcinem rozpoczęli dystrybucję firmy Hippo i Crossa. Od tego momentu właściwie cały czas marzyła, by otworzyć kiedyś profesjonalny sklep golfowy na wysokim poziomie. Zanim jednak to się udało musiała przenieść się z rodziną do Katowic. Tam w Siemianowicach, w Śląskim Klubie Golfowym, wspólnie z mężem, który przestał już zawodowo grać, wystartowali z akademią golfową i kolejnym sklepem. „Właśnie wtedy w latach 2011-2012 pozyskaliśmy kilka kolejnych marek do dystrybucji i można powiedzieć, że od tego momentu zaczęliśmy w profesjonalny sposób działać na golfowym rynku”. Nie wnikając w szczegóły Marketa opowiadała dalej o tym, że po dwóch latach przenieśli się do Bytomia na Armadę. Tam też prowadzili akademię, ale jednak coraz więcej czasu poświęcali temu, co dzieje się w sklepie. Zaczęli współpracować z ośrodkiem golfowym na Kalinowych Polach. Coraz bardziej pochłaniała ich działalność związana ze sprzętem i jego dystrybucją. „W końcu przyszła taka pora, że w pełni poświęciliśmy się temu zajęciu”, Marketa z pewną nutką sentymentu powraca do tamtych chwil. „Marcin po zakończeniu kariery nie odnajdywał się w 100% w roli trenera nawet mimo ogromnego zainteresowanie jego osobą. Przestaliśmy prowadzić akademię. Bardzo mocno pociągała nas sfera związana z dystrybucją sprzętu”. Wiązało się to z tym, że musieli wynająć zewnętrzne magazyny, bo sprowadzali coraz więcej golfowego asortymentu. Już wtedy otrzymali wyłączność na dystrybucję sprzętu najlepszych firm.

„Pamiętam naszą ekscytację, gdy przyjechał do nas pierwszy kontener z golfowym towarem. To była chwila, której nigdy nie zapomnę”, Marketa z łezką w oku wraca wspomnieniami do momentu, gdy jej marzenia powoli zaczynały się realizować. Biznes na tyle się rozwijał, że otworzyli firmę dystrybucyjną w Katowicach, którą do dzisiaj rządzi Marcin. To największy tego typu biznes w Europie Wschodniej. Mogli dzięki temu skupić się na rozwijaniu swojej działalności także poza Polską. Z dnia na dzień przybywał coraz więcej kontrahentów.

Kolejny przełom w działalności firmy nastąpił w latach 2014-2015. Wówczas pozyskali na wyłączność dystrybucję takich marek jak Srixon, Cleavland, XXIO na rynek czeski, słowacki i na Europę Wschodnią. „Pracy było tyle, że ciężko było pogodzić ją z życiem prywatnym i oddaniem się wychowaniu naszej dwójce dzieci. To wymagało wielu wyrzeczeń. Towarzyszył nam nieustannie stres, bo początki zawsze w firmie są nerwowe. Po roku wspólnego intensywnego załatwiania rozmaitych spraw doszliśmy do konkluzji, że albo się zabijemy albo rozwiedziemy”, Marketa przyznaje się do tego z pewnym rozbawieniem. „W pewnym momencie powiedziałam, że dość już mam tego. Chciałam dać sobie spokój z golfem i z wszystkim co się z nim wiąże. Myślałam, że mogę bez tego żyć, ale się nie udało”, nasza bohaterka w ten sposób kończy wspomnienia o tym, co się działo do momentu powstania Golf Teamu.

Golf Team narodził się w 2016 roku. Wiązało się to z utworzeniem strony internetowej, wynajęciem w centrum Katowic sklepu i przejęciem kilku sklepów komisowych na polach w całej Polsce. Potem powstał sklep w Warszawie na początku na ulicy Burakowskiej, a potem na  Gwiaździstej 5. Od trzech lat właśnie w tym, najprężniej działającym warszawskim ośrodku golfowym, na zasadach partnerskich istnieje sklep Golf Teamu. Współpraca układa się jak najlepiej i warszawski sklep jest oczkiem w głowie szefowej. Od lutego 2023 funkcjonuje nowy sklep Golf Teamu w Katowicach. Jest to najładniejszy i największy tego typu sklep w tej części Europy. „We wszystkich naszych placówkach poza sprzedażą oferujemy golfistom serwis. Mamy wyspecjalizowany personel i profesjonalny sprzęt, by taką działalność prowadzić. Współpracuje z nami nasz zdolny i certyfikowany fitter w kraju Michał Wardzyński”, dodaje Marketa.

Na końcu naszej przemiłej rozmowy warto podać kilka uwag na temat sprzętu golfowego. Warto sobie je wziąć do serca zważywszy, że pani Prezes Golf Teamu była kiedyś zawodową golfistką i jedną z pierwszych instruktorek, które w Polsce uczyły jak grać w tą wymagającą dużo cierpliwości grę. Można powiedzieć, że jej wychowankami są między innymi niektórzy właściciele pól golfowych i ludzie związani teraz profesjonalnie z golfem.

„Po pierwsze gra w golfa ma nam sprawiać przyjemność. Mamy ją wtedy, gdy uderzymy prawidłowo w piłkę i ona leci tam, gdzie chcemy. To jest oczywiście truizm, ale na tym polega ta gra i sprzęt ma w tym pomóc. Obserwuję nie tylko w Polsce, że ludzie kupują często za trudne dla nich kije. Robią to wbrew temu co robią dzisiaj zawodowcy, którzy grają łatwiejszymi kijami. Trzeba z nich brać przykład, ale niestety nie każdy amator to rozumie. Jeśli już ktoś gra na handicap dwadzieścia kilka, to powinien mieć dobrane pod swoim kątem kije. Powinien zgłosić się do nas byśmy mu sfittowali sprzęt. Kije mają pomagać w osiąganiu coraz lepszych wyników. Nasza firma dysponuje sprzętem wszystkich prawie światowych marek i dużą liczbą rozmaitych shaftów, a to w fittingu jest najważniejsze. Poza tym w fittingu bardzo istotne jest, aby był ukierunkowany na klienta, a nie na markę. Profesjonalny fitter powinien być dobrym golfistą, bo tylko wtedy potrafi wytłumaczyć i pokazać, co dla klienta najlepsze. Michał Wardzyńki, nasz fitter, jest w PGA i to pomaga mu w pracy. Bez względu jednak na to, co mówi fitter i co pokazują liczby na Trackmanie, kij musi, mówiąc kolokwialnie, leżeć klientowi. Musi się mu podobać i być przekonany, co do tego, że to najlepsza dla niego opcja”.

Nasze spotkanie zaowocowało tym, że od razu zgłosiłem się do fittowania swojego sprzętu. Zadecydował o tym profesjonalizm Golf Teamu i szczególne usposobienie pani Prezes.