Zdarzają się w życiu sytuacje, że nawet najbardziej dobrane pary muszą z rozmaitych względów na chwilę się rozstać. Tak było podczas kolejnej wyprawy golfowej, na którą ruszył tylko Tadeusz, zostawiając mnie w nawale zawodowych obowiązków nie związanych z golfem. Oczywiście byłem niepocieszony, ale zdawałem sobie sprawę, że musimy kontynuować naszą pracę bez względu na okoliczności.
Tadeusz wsiadł więc sam do elektrycznego mercedesa, dzięki któremu możemy zwiedzać wszystkie warte opowieści golfowe miejsca w Polsce i nastawił fantastycznie funkcjonujący GPS na miejscowość Jędrzejowice. To niewielka wieś zlokalizowana w samy centrum Dolnego Śląska. Współrzędne wskazywały, że cel podróży Tadeusza znajduje się zaledwie 8 km od Dzierżoniowa, 14 km od Świdnicy i 53 km od centrum Wrocławia. Właśnie w tym urokliwym miejscu znajduje się Gorko Golf & Country Club. Tadeusz dotarł tam po kilku godzinach jazdy. Dojazd do pola jest znakomity, bo prowadzi do niego asfaltowa powiatowa droga. To wyjątek, jeśli chodzi o polskie golfowe realia. To co zobaczył i przeżył opowiedział po powrocie do Warszawy. Na podstawie jego relacji, powstał kolejny odcinek naszej cyklicznej przygody.
Na początku swojej wyprawy Tadeusz został oczarowany krajobrazem roztaczającym się w okolicy pola. Nie ma w tym nic dziwnego skoro ten golfowy klub znajduje się w pobliżu Ślężańskiego Parku Krajobrazowego. To właśnie stamtąd prowadzą turystyczne szlaki na górę Ślęża i Wzgórza Kiełczyńskie. W pogodne dni z domku klubowego widać nawet Góry Stołowe. Właśnie tam czekała na niego grupa osób związana z 9-dołkowym polem golfowym, które może być chlubą dla całego regionu.
Wśród oczekujących był przede wszystkim Jerzy Gorko człowiek legenda, który stworzył to miejsce. Jak do tego doszło streściła w barwny sposób jego małżonka Barbara Gorko, która również uczestniczyła w spotkaniu.
„Jerzy Gorko ponad 40 lat temu wyjechał z grupą znajomych na Zachód, by zarobić przy zbiorze truskawek. Miał tylko walizeczkę i dyplom ukończenia studiów politechnicznych. Jego specjalnością była budowa samolotów. Traf chciał, że wylądował w Wiedniu, skąd jego koledzy chcieli emigrować dalej w świat. Mieli z tym pewne kłopoty w odróżnieniu od Jerzego, którego profesja sprawiała, że mógł wybierać między Niemcami i USA, a konkretnie Los Angeles.”, opowiada Pani Barbara. Pan Jerzy dodał potakując głową: „Nie byłem nigdy w Ameryce więc wybrałem Kalifornię”. „Tam jego kariera potoczyła się w iście zawrotnym tempie. Można powiedzieć, że stał się ucieleśnieniem słynnego „american dream” – kontynuowała swoją narracją pani Barbara. „Szło mu tak dobrze, że kupił firmę, dla której pracował, i stał się nawet bohaterem publikacji prasowych w Los Angeles. Opisywano młodzieńca, który praktycznie z niczego dorobił się szybko fortuny stając się multimilionerem”.
W tym momencie w życiu pana Jerzego pojawił się golf. Okazało się bowiem, że wszyscy jego biznesowi partnerzy grali w golfa, a więc on też musiał zacząć uprawiać ten sport. To był warunek w USA, by robić interesy. Tak jest zresztą do dzisiaj.
„Jerzy zapisał się do bardzo prestiżowego klubu golfowego, w którym pobierał lekcje u znakomitych instruktorów. Poza tym jego biznesowi partnerzy bardzo mu pomogli w poznawaniu arkanów tego fantastycznego sportu” – opowiadała Tadeuszowi pani Barbara w tak sugestywny sposób, jakby sama w tym uczestniczyła.
Warto podkreślić, że spotkanie jak wynika z relacji Tadeusza, odbywało się w bardzo ładnym domku klubowym, który zarazem jest znakomitą restauracją oferującą domową kuchnię.
„Wszystkie nasze danie są przygotowywane na bazie lokalnych produktów, dzięki temu potrawy, które są tu serwowane są świeże i zdrowe” – zachwalała menu pani Barbara.
„I pyszne”, dodał od siebie Tadeusz, który lubi dobrze zjeść.
Dzięki niezwykle atrakcyjnemu otoczeniu i familiarnej atmosferze panującej w każdym zakątku Gorko Golf Club, można powiedzieć, że nie bez kozery mówi się o tym miejscu jako o „oazie spokoju”. Właśnie to przyciąga tu wielu golfistów. Podkreślają, że czują się na polu znakomicie, bo jest cicho, spokojnie, nikt nikogo nie pogania i widać rękę gospodarza, bo zadbano tu o każdy szczegół.
Z dalszych golfowych opowieści pani Barbary i Jerzego Gorko wynika, że w USA pojawił się wśród znajomych Janek Lubieniecki. To znana postać w polskim golfie. Grał kiedyś na przyzwoitym europejskim poziomie, a potem stał się animatorem różnych golfowych działań. To właśnie on namówił pana Jerzego na wybudowanie w jego rodzinnych stronach pola golfowego. Sam zaprojektował te 9 dołków, które skalibrowane są prze PZG jako 18-tka.
„Mamy z tego powodu 18 teeboxów” – podkreślała pani Barbara. Zapytana o ewentualną rozbudowę pola na początku przyznała: „ Nie zamierzamy na razie budować pełnej 18-tki, mimo że teren na takie pole jest w naszym posiadaniu. Taka jednak budowa wymaga dużego nakładu finansowego i oczywiście pracy. Gdyby znalazł się ktoś, kto by nas wspomógł w tych działaniach to byłoby cudownie” . Pod koniec jednak spotkania państwo Gorko przyznali się, że już zaczęli powoli sami rozbudowywać pole.
Gdy jednak powstawał ten obiekt 10 lat temu wszyscy się dziwili, biorą po uwagę małą liczbę golfistów i pewne oddalenie do wielkich aglomeracji. Teren, na którym wybudowano pole należał kiedyś do rodziny pana Jerzego. Było to dobrze prosperujące gospodarstwo rolne prowadzone przez jego siostrę. W wyniku jednak nieszczęśliwego zbiegu okoliczności tego typu działalności nie można było dłużej prowadzić.
„Na początku okoliczni mieszkańcy byli zdumieni widząc golfistów. Teraz są dumni z tego, że mają w gminie pole golfowe. Wójt kiedyś nawet zorganizował u nas prawdziwy wiejski festyn z muzyką, kiełbaskami i tańcami, akceptując w ten sposób fakt, że tu jesteśmy” – z pewną nutką nostalgii wspominała pani Barbara. Na początku pole jednak było przeznaczone wyłącznie dla rodziny i najbliższych znajomych. Dopiero po jakimś czas powstał klub zrzeszający wielu golfistów, którzy właśnie na tym polu zaczynali w ogóle grać w golfa. „Nasze pole cieszy się rosnącym zainteresowaniem, przyjeżdża do nas sporo zagranicznych graczy m.in. Niemców, czy pracujących we Wrocławiu Japończyków oraz Koreańczyków”, z pewną dozą dumy podkreślała pani Barbara.
Jak wynika z relacji Tadeusza, to pole nie należy do łatwych z racji na ukształtowanie terenu i greeny, które są pofałdowane i nieduże. Są w doskonałym stanie, co z pewnością jest zasługą zatrudnionego niedawno wybitnego specjalisty greenkeepera Tomasza Fydy, mającego doświadczenie z pracy w Szwecji. Specyfika tego pola sprawia, że trzeba posiadać niezłe umiejętności techniczne, by osiągnąć na nim dobry wynik.
Na koniec warto podkreślić po pierwsze, że gospodarze próbują ściągnąć na pole jak najwięcej graczy poprzez szczególne promocje. Do takich należy niewątpliwie inicjatywa o nazwie „Early Bird”, czyli wczesne granie. Polega ona na porannym tee time do godziny 10:00 i śniadaniu wliczonym w fee za rundę. Poza tym z kronikarskiego obowiązku warto odnotować, że na terenie Gorko Golf Club znajduje się driving range, putting i chipping area oraz wygodny parking. Do tego, gdy dodamy, że mieszczą się tam jeszcze korty tenisowe, miejsce to wydaje się być idealnym na rodzinny wypad o każdej porze roku.
Tadeusz rozegrał także z przyjacielem rundę na polu Gorko. Obydwoje byli pod dużym wrażeniem, a było ono jeszcze bardziej pozytywne, gdyż przyjaciel ustrzelił eagle’a.
Państwo Gorko jeszcze na koniec spotkania z Tadeuszem wspominali o tym, że dysponują wokół pola działkami budowlanymi, z których korzysta już coraz więcej osób chcących wybudować sobie domy w atrakcyjnych miejscach. Spodziewamy się, że skusi się bardzo wielu.