Wyruszyliśmy na zachód. Do jak się okazało golfowego zagłębia tej części Polski. Tym razem w podróży towarzyszył nam gość specjalny Piotr Sierzputowski, słynny trener tenisa, pod którego opieką była między innymi Iga Świątek. Był z nami też utytułowany młody golfista – Kamil Nowak. W tej wesołej, ale i mocno sportowej ekipie dotarliśmy do Przytok Golf Resort, tuż obok Zielonej Góry. Na spotkanie wyszedł nam dyrektor pola – Filip Czernicki – który z obiektem związany jest już 7 lat, ale z golfem i sportem o wiele dłużej. Rozmawialiśmy o golfie, o tenisie, o popularyzacji sportu i polskich bolączkach, które sprawiają, że golf nie rozwija się tak, jakby mógł.
„Historię powstania pola najlepiej mógłby opowiedzieć właściciel Andrzeja Sztuder”, rozpoczyna opowieść Filip. „Wszystko zaczęło się w 2013, jeśli nie w 2012 roku. Andrzej wraz z kolegą Jackiem Kozłowskim wpadli na pomysł stworzenia pola golfowego. Znaleźli ten teren i zaczęły się przymiarki. Do współpracy zaprosili wybitnego architekta – Hansa Georga Erhardta, który projektował m.in. Rosę Golf Club. To znamienita postać, bardzo dobry architekt, który doskonale wykorzystał teren i wkomponował tu nasz obiekt. Budowa ruszyła w 2014 roku a w 2016 r. pierwszych pięć 5 dołków było już otwartych. W maju 2017 nastąpiło otwarcie pełnego kompleksu 9-dołkowego. Od tego czasu nasz obiekt stale się rozwija”, dodaje z dumą Filip. Utrzymanie 9-dołkowego pola golfowego w tym rejonie, który na brak pól nie może narzekać, wydaje się nam niełatwym zadaniem. Zresztą jak w każdym innym miejscu w kraju. „Golf w Polsce jest trudnym, bardzo trudnym biznesem. Natomiast staramy się go popularyzować”, rozpoczyna opowieść o klubie Filip Czernicki. „Obecnie w klubie mamy około dwustu członków regularnie grających na polu. Lubuskie jest ciekawym regionem, bo mamy tu cztery pola golfowe, trzy dziewiątki i 27-dołkowe pole zlokalizowane w centrum województwa. Gdybyśmy wzięli mapę oraz linijkę i sobie je połączyli, okazałoby się, że są idealnie rozłożone w całym regionie. Południe, czyli Zielona Góra, ma nas, czyli Przytok. Północ, czyli Gorzów Wielkopolski, który jest drugą stolicą województwa, ma Zawarcie. Na zachodzie – Słubice, graniczące z Frankfurtem, również mają pole. A pośrodku zlokalizowane są Kalinowa Pola. To według mnie, idealne warunki do rozwoju golfa i promocji tego sportu w Polsce”, opowiada Filip Czernicki.
Piotr Sierzputowski zapytał o współpracę pomiędzy tak blisko leżącymi z sobą klubami. Czy między polami jest konkurencja, czy współdziałanie? „To jest biznes, w którym my współdzielimy klientów, nie konkurujemy, bo konkurencja, może pogrążyć”, odpowiada Filip. „5-6 lat temu postawiliśmy na całkowitą współpracę. Spotykamy się z władzami wszystkich klubów, czyli Gorzowa, Słubic i Kalinowa kilka razy w roku. Rozmawiamy o pewnych trudnościach, zaczynając od trudności agronomicznych, związanych z utrzymaniem obiektów. Pomagamy sobie w tych aspektach. Tworzymy także wspólny kalendarz turniejów. Zdajemy sobie sprawę, że współdzielimy członków oraz pozostałych golfistów. Tworzymy kalendarz turniejów koordynowany tak, aby imprezy zazębiały się i umożliwiały graczom udział w jak największej ilości imprez. Nie każdy chce zagrać w turnieju, nie każdy lubi rywalizację, a niektórzy po prostu chcą spędzić miło sobotę lub niedzielę – o tych osobach również pamiętamy. Bardzo szanujemy tę zasadę współdzielenia imprez i kalendarza. Dodatkowo wspólnie z innymi klubami organizujemy Mistrzostwo Województwa Lubuskiego. Myślę, że jesteśmy jedynym województwem, które organizuje tego typu imprezę. Zapraszamy do niej Marszałka Województwa, żeby wsparł nas swoją osobą. To dla nas również promocja golfa, która pokazuje, że golf silnie stoi w lubuskim. Tworzymy Lubuską Ligę Golfa, która polega na tym że spotykamy się na turniejach 9-dołkowych na wszystkich polach po kolei. Takie imprezy dają nam możliwości współpracy i szansę, by rozwijać wspólnie ten sport.”, opowiada Filip Czernicki.
Skoro w lubuskim są aż 4 obiekty golfowe, oznacza to że sporo osób tutaj gra. Pytamy więc o to, kim są kliencie Przytoku. „Przyjeżdżają do nas głównie mieszkańcy Zielonej Góry i okolic, ale zaspokajamy też golfowe potrzeby pogranicza z Dolnym Śląskiem, czyli miast takich jak Głogów, Lubin, Legnica. Mamy też niemiecki klub partnerski w Lausitzer, położony koło Cottbus, ok. 120 km od Przytoku. Partnerstwo to powstało już w trakcie budowy pola. Rozwinęliśmy je poprzez Euroregion Sprewa-Nysa-Bóbr, z którego pozyskujemy fundusze unijne i organizujemy spotkania transgraniczne. Wygląda to tak, że spotykamy się w Przytoku na Winobraniu, na które zapraszamy kolegów z Niemiec i mamy trzydniowy turniej. Jest to doskonała okazja do integracji, szczególnie graczy klubowych, ponieważ wszyscy są w jednym miejscu, śpią w jednym hotelu – wpływa to bardzo pozytywnie na wzajemne relacje. Te turnieje są bezpłatne, czyli ludzie, którzy uczestniczą w tych 3-dniówkach nie płacą ani złotówki, ani euro za uczestnictwo. I tak samo, gdy Niemcy organizują Oktoberfest u siebie, jedziemy na dwumecz do Cottbus, gdzie też również mamy wspólny hotel i wspólnie spędzamy czas. Rozwój projektu widać na przestrzeni ostatnich lat. Władze Euroregionu nie były na początku za tym, żeby dotować golfa. Powód jak zawsze był ten sam: uznaje się, że golf to sport dla ludzi, którzy posiadają fundusze i nie trzeba go dotować. Udało mi się przekonać prezesa Euroregionu po polskiej stronie, żeby nam zaufał i żebyśmy zrobili jedno spotkanie pilotażowe i po nim wyciągnęli wnioski. Obaj prezesi ze strony niemieckiej i polskiej zostali zaproszeni i obaj powiedzieli, że to są wzorowe projekty. Po siedmiu latach w Euroregionie wszyscy wiedzą, że te projekty są dobrze napisane, bardzo dobrze też rozliczone, bo to są unijne pieniądze, więc trzeba być bardzo uważnym. Natomiast władze Euroregionu są zadowolone z rezultatów. To też widać po spotkaniach Polaków i Niemców. Na pierwszym spotkaniu można było zobaczyć symboliczną granicę, ponieważ Polacy siedzieli po jednej stronie, Niemcy po drugiej. Drugie wydarzenie to już pierwsze uściski dłoni, atmosfera stawała się przyjazna i sympatyczna. Na trzecim wszyscy się świetnie bawili i co najważniejsze dalej się bawią.”, opowiada z rozbawieniem Filip.
Rozpoczęliśmy dyskusję na temat różnic w polskim i niemieckim golfie, ale oczywiście nie tych dotyczących ilości pól. „Podejrzewam, że kultura golfowa w Niemczech jest zupełnie inna od naszej i mamy się czego od sąsiadów uczyć”, stwierdził Piotr Sierzputowski. Filip zgodził się z tym, dodając, że widać to między innymi w handicapach. Handicapy niemieckich golfistów bowiem są idealnie dopasowane do ich umiejętności, są adekwatne i prawdziwe. Dzieje się tak dlatego, że w Niemczech za każdym razem golfista zdają kartę, niezależnie czy zagra kiepską czy super rundę. A to wpływa na to jak wygląda ich handicap. „Różnica jest też w podejściu do samego golfa i nie budowaniu sztucznych podziałów. Gdybyśmy podczas naszych turniejów postawili wszystkie torby i wózki golfowe Polaków i Niemców wniosek nasuwa się jeden. Nasi zachodni sąsiedzi nie mają w zakresie sprzętu golfowego przywiązania do marki czy metki. Tam jest przywiązanie do uprawiania sportu. Sprzęt jest na drugim miejscu. Tam liczy się to, że możemy razem pójść, pograć i nie ma znaczenia status, czy jakiekolwiek względy materialne”, obrazuje sytuację Filip Czernicki.
Zapytaliśmy o plany rozwoju Przytok Golf Resort. Patrząc na okolice wydaje się, że nie ma miejsca na drugą dziewiątkę. „Wszędzie jest miejsce na drugą dziewiątkę. Tylko pytanie, kto pyta. Jest szansa, tylko należy pamiętać, że jest to długi, wymagający proces, a na pewno bardzo kosztowny. Tutaj nie ma gotowych terenów jednak nie ma rzeczy niemożliwych”, odpowiada tajemniczo manager pola.
Jako że gość specjalny tej podróży – Piotr Sierzputowski – jest jednym z najbardziej znanych trenerów tenisa, nawiązanie do tej dyscypliny rozumiało się samo przez się. Tym bardziej, że manager obiektu – Filip Czernicki również uprawiał ten sport – został więc wyzwany do odpowiedzi w sprawie, o którą wszyscy spierają się od dawna, czy golf jest tańszy od tenisa? „Oczywiście, że jest tańszy. Mam taką obserwację, że my Polacy nie liczymy małych pieniędzy. Jak idziemy do sklepu i kupujemy produkty, wkładamy je do koszyka i czy ten koszyk będzie kosztował 100 czy 150 złotych, to OK, zapłacę. I znowu przyjdę po ten koszyk. Ale jakbym miał raz w tygodniu pojechać i zrobić zakupy za 800, 900 złotych, to się 3 razy zastanowię, co w tym koszyku jest i jak zmniejszyć sumę końcową zakupów. Tak samo wygląda sytuacja pomiędzy tenisem a golfem, jeżeli mówimy o pieniądzach i o kosztach uprawiania tego sportu. Jeżeli przychodzisz do klubu golfowego i słyszysz, że opłata roczna, członkowska jest na poziomie 3-4 czy nawet 8 tysięcy złotych to nasz statystyczny Kowalski stwierdzi, że to są duże pieniądze. A teraz spójrzmy na tenis. Wynajęcie kortu na godzinę w sezonie kosztuje ok. 50 złotych. Dwie godziny gramy? Gramy. Do tego piłki, napoje – 150 zł. OK, nie ma problemu. Raz w tygodniu stać nas na to, żeby wydać. 150 zł. To nie jest 3 tysiące prawda? Ale 150 zł razy 4 daje nam już 600 zł miesięcznie, jeśli gramy raz w tygodniu. Jak chcemy zagrać dwa razy w tygodniu to wychodzi 1200 zł. 10 miesięcy to koszt już 12 000 zł, za samo wynajęcie obiektu do gry”, porównuje Filip Czernicki.
Rozmowa o tym, co przeszkadza w rozwoju polskiego golfa nieubłaganie dociera do tematu stereotypów. „Organizując Akademię Golfa pytam przybyłych o rzeczy, z którymi kojarzy się golf. Są nimi whisky, cygara, biznes, niedostępność, ekskluzywność, drożyzna. To są wyznaczniki golfa w głowie początkujących. A tak naprawdę największą ekskluzywnością golfa jest posiadanie czasu. Czasu. Nie kije, nie wózki, nie green fee tylko czas. Jest przecież tyle programów, z których można korzystać grając w golfa, 50% zniżki na green fee w programie PZG czy Golf Amore, w którym grasz za 50% ceny na polach na cały świecie. W klubach partnerskich nasi członkowie mają 20% niższe ceny, do tego są golfowe poniedziałki, wtorki dla kobiet, czwartki dla zielonych kart. Masz tyle programów, które po prostu zachęcają do golfa i oferują grę w naprawdę przystępnych cenach.”, wymienia jednym tchem Flip. Nasuwa się więc pytanie, dlaczego ludzie o tym nie wiedzą, albo z nich nie korzystają. Jak sprawić, aby wykształcić więcej golfistów. „Przykładamy dużą wagę do ludzi, którzy dopiero co zdali egzamin na Zieloną Kartę, aby nie poprzestali tylko na zrobieniu papieru. Musimy dać im coś więcej od siebie. I tym co dajemy jest pakiet typu karta na DR, żeby zachęcić początkujących do treningu. Drugą sprawą są zniżki na podstawowy sprzęt. Dodatkowo, jest też preferencyjna cena na pierwsze członkostwo w roku, żeby taka osoba zaczęła grać regularnie, żeby się wciągnęła, żeby znalazła ten drogocenny czas. Przytok jest oddalony 15 minut od centrum miasta. Tyle samo się jedzie na korty tenisowe czy na Orlika czy na stadion. Zagranie naszej dziewiątki w tempie ekspresowym zajmuje 1 godzinę 10 minut, a z przyjemnością, z kolegami – 2 godzinki. To jest tyle samo co na tenisie.
Należy jeszcze wspomnieć o bardzo ważnej kwestii – golf jest uznawany za jeden z najbardziej technicznych sportów na świecie. Jego trudność odstrasza wielu nowych adeptów. A co gorsza, wydaje się, że mamy tendencję w Polsce, że aby grać musimy być niemal rodem z PGA. Polski Profesjonalny Golfista Amator musi mieć świetny sprzęt, niesamowity wózek, markowe ubrania, worek medali i dopiero może funkcjonować w klubie. To jest totalnie błędne podejście. Idealnie obrazuje to sytuacja kolegów z Niemiec, przytoczona wcześniej. Jeżdżąc po polach golfowych sami widzicie, że na parkingach najczęściej stoją samochody marki premium. Często słyszę od ludzi, którzy do nas trafią, że jak widzą te samochody na parkingu, to już się zastanawiają, czy tu można wejść, czy ich na to stać, czy będą tu pasować? To jest już pierwsza bariera do przekroczenia. I ja to rozumiem, każdy lubi czuć się komfortowo, zwłaszcza w nowych miejscach. Za granicą nie ma takiego podziału. Stoją obok siebie samochody marek premium i samochody niższych klas, a właściciele każdego z tych samochodów przyjechali pograć w golfa i miło spędzić czas. Kilka tygodni temu rozmawiałem z Andrzejem Zawistowskim i Andrzej powiedział jedną ważną rzecz: Trzeba wymyślić sposób, żeby ściągnąć golfa pod strzechy, czyli do domów, żeby go wpuścić dla większej, szerszego grona ludzi. Być może, tak jak w tenisie, potrzebujemy super bohaterów, którzy pociągną za sobą pozostałych. Słyszę od kolegów, którzy prowadzą korty tenisowe, że Iga Świątek czy Hubert Hurkacz po prostu tworzą w głowach rodziców pewną wizję, że ich dzieci mogą osiągnąć jakiś sukces i dlatego ich zachęcają do tej dyscypliny. Może to jest sposób? A może powinniśmy pójść za przykładem USA – tam golf jest traktowany na zasadzie rekreacji, wiele osób rzadko gra ale gra. Ludzie decydują, czy dzisiaj pójdę na kręgle, na tenisa, a może na golfa z kolegami. To jest na zasadzie czystej rekreacji. To ma być po prostu przyjemne, i tyle.
Tadeusz Winkowski, który bardzo mocno kibicuje golfowym juniorom napomknął o jeszcze innym aspekcie golfa, który mógłby go spopularyzować, a mianowicie, że jest to ścieżka na studia w USA. Kilkunastu juniorów wyjechało bowiem na stypendia golfowe do Stanów na darmowe studia, gdzie rozwijają się golfowo, ale także życiowo. Dla wielu z nich jest to trampolina towarzyska, gdzie poznają wspaniałych ludzi, a temu w ogóle służy sport, co wspólnie podkreślają wszyscy obecni na spotkaniu w Przytoku. To, że z kimś możemy pójść, zagrać sobie w tenisa, w golfa, powoduje, że możemy też przełamać bariery i schodzić dystans. Juniorzy to temat rzeka. „W Przytoku bardzo się głowimy nad tym, skąd pozyskać juniorów. Siedem lat temu braliśmy udział w programie Fundacji Lotto. Napisaliśmy projekt na prowadzenie zajęć dwa razy w tygodniu po półtorej godziny dla dzieciaków w wieku około 14-16 lat. Odwiedziliśmy szkołę, znajdującą się najbliżej Przytoku. Wszyscy byli zachwyceni pomysłem. Przepytaliśmy ponad 400 dzieciaków i wyłowiliśmy z tego cztery osoby, które za darmo by chciały uprawiać golf. Powiem szczerze, że musieliśmy szybko znaleźć sposób, żeby przeprowadzić te zajęcia. Mamy tutaj też duży ośrodek dla trudnej młodzieży i daliśmy jej szansę spędzenia czasu na golfie. Myślę że to była niebywała szansa dla tych dzieciaków. Niestety frekwencja nas podłamała bowiem był brak zainteresowania.”, stwierdza Filip Czernicki. Ma też pozytywne przykłady. „Obserwuję naszych juniorów i młodzież. Mam juniorka: 11 lat, zakochany w golfie. Pięknie gra, widzę w nim potencjał, że będzie z niego naprawdę fajny zawodnik, jeżeli to wszystko utrzyma na tym poziomie, ale to jest tylko i wyłącznie jego chęć. Rodzice przywieźli go na pole, ponieważ chciał zobaczyć, na czym polega gra w golfa. Uderzył kilka razy i stwierdził, że będzie grał w golfa. Taką podjął decyzję w wieku 9-10 lat. I trenuje, gra, zdobywa punkty na polskiej arenie. I to wygląda naprawdę solidnie. Mam nadzieję, że jeszcze o nim nieraz usłyszymy. Mamy też reprezentantkę kadry polskiej. Zaczęła teraz szkołę w Hiszpanii. Tam będzie grała i będzie kontynuowała swoją przygodę z golfem. Pierwsze kroki stawiał u nas Jan Branicki, później poszedł do Kalinowych Pól. Staramy się ściągać golfowych rodziców, którzy przywożą swoje pociechy i z tego rodzi się potem ich pasja.
Myślę, że to rodzice przede wszystkim muszą grać albo wiedzieć trochę więcej na temat golfa. Mieć pewną świadomość, trochę jak w tenisie. Pamiętam jak moi rodzice powiedzieli mi, że będę grał w tenisa, wybrali ten sport dla mnie. I to był ich pomysł, żebym grał w tenisa. Nie na zasadzie zawodowstwa, zdobywania medali, myślenia o tym, że kiedyś zagram w Paryżu. Ale bardziej tego, żeby po prostu ten sport mnie kształtował”, przytacza swoje doświadczenia manager pola. Na co od razu odpowiada Piotr Sierzputowski: „Mój ojciec powiedział jedno ważne zdanie, ponieważ sam był nawet w kadrze Polski judo. Stwierdził, że jedyną dyscypliną, jaką się uprawia w korporacjach, jest tenis. I dlatego będę grał w tenisa. Co prawda nigdy do żadnej korporacji nie trafiłem. Ale jakby to była jego wizja”, podsumował.
Po tej owocnej, pełnej przemyśleń, porównań i pomysłów rozmowie, rozegraliśmy w pełnym słońcu 9-dołków Przytok Golf Resort. To był rewelacyjny dzień, a pole bardzo miło nas zaskoczyło. Krajobrazowo – jest malownicze, mocno pofałdowane i interesujące. Technicznie przygotowane jest bez zarzutów. Tadeusz podkreślił, że to najładniejszy driving, jaki widział, a to samo stwierdził jego przyjaciel z Norwegii, który odwiedził już ponad 700 pól. To bardzo fajny projekt i świetna koncepcja na pole miejskie, które znajduje się tak blisko Zielonej Góry. Nic tylko przyjeżdżać po pracy i grać.