Za każdym razem, gdy człowiek jedzie w te rejony Polski, przypominają mu się fragmenty takich filmów jak „Wilcze Echa” i „Baza ludzi umarłych”. Ten drugi został nakręcony na podstawie noweli Marka Hłaski pod tytułem „Następny do raju”. Przed oczami stają, zapomniane wydaje się, tereny pokryte po sam widnokrąg lasami i ludzie jakby oderwani od rzeczywistości. Zbliżając się do kolejnego celu naszej podróży, musieliśmy zweryfikować mocno te wyobrażenia. Po pierwsze, drogi są już na tyle dobre, że można tam dojechać w kilka godzin, po drugie aktywność i zaradność ludzi sprawiły, że Bieszczady w ostatnim czasie bardzo się rozwinęły turystycznie.
Arłamów to miejsce, które przez lata w ogóle nie istniało na mapie. Był to bowiem teren otoczony największą tajemnicą. Wszystko za sprawą ośrodka Urzędu Rady Ministrów, w którym wypoczywały i biesiadowały najwyższe władze krajów należących do RWPG. Przyjeżdżał do Arłamowa Breżniew, Tito i inni komunistyczni dostojnicy, by polować, hulać, pojeździć konno i wydawać polecenia politrukom. Nie było normalnej drogi dojazdowej. W obrębie 30 km nikt oprócz zwierzyny nie mógł się tu pojawić. Cały teren był pilnowany przez wojsko. Budynek ośrodka ciągle stoi i obecnie służy gościom przyjeżdżającym do Arłamowa jako odrestaurowany hotel o nazwie Rezydencja. Na ścianie jest tablica upamiętniająca fakt, że w stanie wojennym w 1982 roku był tam internowany przewodniczący Związku Zawodowego „Solidarność” Lech Wałęsa. To wydarzenia sprawia, że miejsce to cieszy się szczególną sławą. Gdy upadł komunizm, ośrodek Urzędu Rady Ministrów przestał istnieć. Całość została przekazana lokalnym władzom, ale nikt wtedy nie miał funduszy, by go odpowiednio zagospodarować. Przez pięć lat wszystko marniało w oczach. Wykradziono rzeczy, których nie zabrano do Warszawy i w zasadzie na miejscu pozostała tylko goła bryła budynku, stare meble, drzwi i okna. W 1996 roku obecny właściciel kupił ten ośrodek.
O tym wszystkim opowiadał nam przesympatyczny Menedżer ds. Sportu i Rekreacji Hotelu Arłamów – Radosław Korczak, który oczekiwał na nas w imponującym hallu hotelowym. Poczuliśmy się naprawdę docenieni, gdy oznajmił, że ma dla nas cały dzień, by zaprezentować w pełni możliwości miejsca, w którym pracuje. Tak się złożyło, że tego właśnie dnia mijało 17 lat, odkąd się tam pojawił. Wypiliśmy symboliczne espresso, by to uczcić, i ruszyliśmy za nim długim korytarzem na zwiedzanie tego kultowego już miejsca. Przestrzenie, jakie mijaliśmy, nie wychodząc na zewnątrz, muszą robić na każdym wrażenie. Po drodze Radek opowiadał nam swoją historię, która łączy się z jego pracą.
„Gdy zaczynałem pracę był tylko Ośrodek Wypoczynkowy Arłamów. Dopiero później przeistoczyło się to w Hotel Arłamów. W 2013 zostałem kierownikiem Centrum Sportowego. Na początku skupiałem się wyłącznie na siatkówce i piłce nożnej. Jeździłem też na nartach, bo pochodzę z tego terenu, a tutaj prawie każdy wie, co zrobić z deskami na nogach” – opowiadał.
Jak się okazuje, wszystko właśnie się zaczęło od tych nart. Na początku bowiem był tu stok z wyciągiem i do ośrodka głównie przyjeżdżano na narty. To było jednak za mało, by go utrzymać. Traf chciał, że w tym czasie pan dr inż. Antoni Kubicki odniósł wielki biznesowy sukces jako właściciel urządzeń amortyzujących dla kolei Kamax Kańczuga. Dzięki opatentowaniu przez niego specjalnych łączy do wagonów, które nigdy nie zamarzają, jego firma stała się liderem na światowym rynku. To sprawiło, że mógł spełnić swoje marzenie. Od lat miał wszystko zaplanowane w głowie i tylko czekał na odpowiedni moment, by to wdrożyć w życie
Radek opowiadał nam historie powstania Hotelu Arłamów, gdy po kolei podziwialiśmy kolejne atrakcje tego wspaniałego kompleksu. Zaliczyć do nich możemy między innymi halę sportową z boiskami do grania w siatkówkę i koszykówkę czy stadion piłkarski Arłamów Arena. Są na takim poziomie, że Arłamów stał się z czasem jednym z najbardziej popularnych miejsc, w których organizuje się wszelkiego rodzaju zgrupowania, nie tylko najlepszych drużyn ligowych, ale też kadry narodowej. Między innymi fakt, że Centrum Sportowe jest bezpośrednio połączone z głównym hotelem kompleksu sprawia, że wszyscy zawodnicy bardzo chwalą sobie to miejsce. Poza tym na uwagę zasługuje ośrodek jeździecki z imponującą krytą ujeżdżalnią. Centrum Sportowe posiada także profesjonalną ściankę do wspinaczki, na której trenowali m.in. polscy himalaiści, korty do tenisa i squasha. Oczywiście kompleks Hotelu Arłamów oferuje także wiele atrakcji dla najmłodszych, takich jak plac zabaw, Kids Club czy specjalne dostosowane do dzieci zajęcia sportowe. Gdy dodamy do tego, że wokół ogromnego, mieszczącego 197 pokoi, hotelu są profesjonalne boiska, korty zewnętrzne czy park linowy staje się jasne, że Arłamów to idealne miejsca dla wszystkich, którzy uwielbiają czynny wypoczynek. Byliśmy pod dużym wrażeniem tego, co nam pokazano. Michał Ligocki i Tadek Winkowski, którzy już niejedno w życiu widzieli, stali zauroczeni nad podświetlaną makietą całego ośrodka. Marysia robiła zdjęcia i wzdychała z zachwytu.
Z kronikarskiego obowiązku warto jeszcze dodać, że decyzje o stworzeniu kompleksu hotelowego podjęto w 2006 roku. Skala tego projektu była tak duża, że dopełnienie wszelkich formalności trwała bardzo długo. Budowę więc zaczęto dopiero w 2010 roku. Otwarcie nastąpiło w 2014 r. „Warty jest podkreślenia fakt, że wszystko zostało zaprojektowane zgodnie z planami właściciela. Było oczywiście zaangażowane biuro projektowe, które niejako wcielało pomysły pana Antoniego Kubickiego w życie, ale to jego kreska decydowała o wszystkim” – Radek kilkakrotnie to podkreślał podczas naszej wizyty. Gdy kończyliśmy zwiedzać wspaniałe 3 poziomowe SPA Arłamów i baseny z jacuzzi, dodał wcale nie z obowiązku: „Od początku ośrodek się rozwija i nieustannie go modernizujemy. Na podstawie opinii naszych gości staramy się, aby wszystko było coraz lepsze. Warto też dodać, że cała inwestycja została sfinansowana z pieniędzy właściciela – poza salą konferencyjną i elektrociepłownią, na które pozyskaliśmy dotacje. Mamy też od pewnego czasu własną oczyszczalnie ścieków”.
Na zakończenie pierwszej części naszego pobytu w Arłamowie usiedliśmy w restauracji z widokiem na ogromne patio hotelowe z przeszklonym dachem. Hotelowa Restauracja Carpathia, jak można było się spodziewać, serwuje bardzo dobre dania. Następnie przenieśliśmy się do kawiarni Panorama, by na tarasie z pięknym widokiem na zalesione góry porozmawiać w końcu o golfie. Warto w tym miejscu w końcu nadmienić, że na terenie kompleksu Hotelu Arłamów mieści się wymagające nie lada umiejętności 9-dołkowe pole golfowe. Zapytaliśmy na początku Radka, jak się zaczęła jego przygoda z golfem.
„To wszystko było związane z tym miejscem. Pierwszy kontakt miałem w 2014 roku. Na początku było puttowanie, pierwsze próby na driving range. Nic specjalnego nie poczułem. Amatorsko jeszcze wtedy grałem w piłkę i szczerze mówiąc, właśnie ją miałem głównie w głowie. Poza tym w ogóle mi to wszystko nie wychodziło. Nie byłem do tego przekonany, bo wydawało mi się wszystko trudne. Po dwóch latach na spotkaniu golfowym w Rzeszowie koledzy namówili Janka Lubienieckiego, by mnie ustawił. Wszyscy mieli wrażenie, że drzemie w mnie potencjał i nie mogli tego zdzierżyć, że nie chcę grać tak, jak powinienem. Janek wziął mnie na 45 minut i mi wszystko skorygował. Zaczęło mi nagle wychodzić do tego stopnia, że zrobiłem zielona kartę, poprawiłem handicap i miałem w swojej karierze nawet hole-in-one” – uśmiecha się Radosław Korczak.
„Pole golfowe rodziło się równolegle z wizją kompleksu. Właściciel dużo jeździł po świecie i wymarzył sobie, by tu można było uprawiać golf, choć sam w niego nie grał. Najpierw na projekcie narysował driving range, potem putting green, obok drugi putting green. Gdy to już było zrealizowane, dodał 3 dołki ze stawem pośrodku. Potem powstawały kolejne dołki, by w końcu narodziła się pięknie usytuowana dziewiątka” – Radek z zapartym tchem opowiadał nam o początkach golfa w Arłamowie.
Pole zostało wybudowane przez Waldemara Szadnego, który był współwykonawcą i konsultantem. Podczas projektowania wykorzystano oczywiście naturalne ukształtowania terenu, które jest urzekające. Mogliśmy się o tym przekonać, bo zaraz po oprowadzeniu po ośrodku ruszyliśmy na pole. Minęliśmy imponująco wyglądający driving range i stanęliśmy przy ładnie zaprojektowanym domku klubowym. Jakież było nasze zdziwienie, że czekała na nas tam cała ekipa dziennikarsko-filmowa współpracującą z Hotelem Arłamów. Po raz pierwszy w naszych wyprawach nasza wizyta miała tak dużą medialną oprawę. Nasza załoga zaczęła udzielać wywiadów, pozować do zdjęć, by w końcu zagrać pierwszą 9-dołkową rundę. Oprócz Marysi, Michała i Tadka grał z nami oczywiście Radek oraz ważna postać na arłamowskim polu – Jan Błażowski. „To golfowy pasjonata” – w ten sposób określił go Radek. Pan Jan kilka dobrych lat temu pokochał golfa na tyle, by ściągnąć do Arłamowa wszystkich swoich kolegów z różnych stron, którzy aktywnie spędzali czas, grając w tenisa i uprawiając inne dyscypliny sportowe. Był w tym tak skuteczny, że wkrótce w Arłamowie powstał liczący ponad 50 członków klub golfowy, złożony z ludzi mieszkających niemalże na całym świecie i zajmujących się najróżniejszymi dyscyplinami. Ci najbardziej aktywni biorą udział w rozgrywkach Ligi Arłamowskiej. Turnieje z tego cyklu odbywają się dwa razy w miesiącu. Finał ligi ma miejsce pod koniec roku. Byliśmy w Arłamowie na kilka dni przed tą imprezą. Z innych godnych podkreślenia informacji wynika, że roczne fee kształtuje się miedzy 2000-2500 zł, co jest dobrą ceną, biorąc pod uwagę to, z czego możemy na polu korzystać.
Na początku przed grą trzeba się przyzwyczaić do pięknych widoków roztaczających się z każdego niemal tee. Pole jest wymagające. Ma jeden wewnętrzny out, co nie ułatwia gry. Marysia grała oczywiście ze swoim chłopakiem, Radek z panem Janem i ja z Tadkiem. Walka trwała do ostatniego dołka. Wygrała oczywiście para, której liderem był Michał Ligocki. Jeden z najlepszych golfistów amatorów czuł się bardzo dobrze na tym górzystym terenie. W końcu pochodzi z podobnych okolic. „Tu jest ogromny potencjał. Tu powinna być 18” – stwierdził Michał po kolejnym dołku na par. Radek w tym momencie, jakby wywołany do tablicy, zaczął pokazywać nam ręką teren, który idealnie nadaje się na rozbudowę pola. Podobno jest już wszystko zaplanowane.
„Tam mamy przeznaczoną na ten cel polanę i całą górę za powiatową drogą. To będzie cudowna druga dziewiątka, biorąc jeszcze pod uwagę, że są tam również trzy stawy” – usłyszeliśmy od kierownika Centrum Sportowego, który tylko czeka na pozwolenie od właściciela, by rozbudować ten golfowy raj. Nie ma w tym przesady, biorąc pod uwagę walory całego ośrodka. To idealne miejsce na golfowy wypad dla wszystkich miłośników tego sportu. Cała runda trwa dwie godziny, potem basen, spa na najwyższym poziomie i smakowite jedzenie. Wszystko w pięknym otoczeniu. Powietrze w tych okolicach jest tak czyste, że można przeżyć szok tlenowy, gdy tylko człowiek tu się pojawi. Samo zdrowie -chciałoby się powiedzieć, opisując w lapidarny sposób to świetne miejsce. „Nic dziwnego, że nasi goście podróżujący po całym świecie kilka razy tu powracają. Nie muszą targać ze sobą sprzętu, bo mamy wszystko do wypożyczenia” – podsumowuję swoją rundę z nami Radek.
Zapadał powoli zmrok i Radosław Korczak musiał wracać do obowiązków. My zauroczeni tym miejscem postanowiliśmy zagrać drugą dziewiątkę mimo ciemności i lekkiego zimna. Opłacało się, bo poczuliśmy golfowe spełnienie, a przecież o to chodzi w tej grze. Warto tu przejeżdżać częściej, by przeżywać to jak najczęściej.