Gdy naszym cudem techniki, czyli elektrycznym Mercedesem G-class, mknęliśmy po urokliwych drogach województwa lubuskiego, dyskutowaliśmy nad fenomenem, jakim jest pod względem golfa Polska. Mimo tak małej liczby pól jesteśmy za sprawą głównie Adriana Meronka obecni na arenie międzynarodowej. Musimy się z tego cieszyć i liczyć na to, że dyscyplina, którą kochamy, zostanie w końcu poważnie potraktowana przez sportowe władze. Golf staje się coraz bardzie popularny przekonywał mnie Tadeusz, który był pod wrażeniem informacji, że w naszym kraju jest już prawie 140 symulatorów. To napawa dumą. Jechaliśmy właśnie do kolejnego miejsca, które na początku tego roku zaczęło swoją golfową działalność: Golflab w Zielonej Górze. Znaleźliśmy odpowiednią ładowarkę obok Biedronki i dzięki uprzejmości trenera Dawida Shinto, który na co dzień pracuje tam, gdzie wiodła nas nasza golfowa pasja, podjechaliśmy jego autem na ulicę Rzemieślniczą 10 w Zielonej Górze.
Po drodze dowiedzieliśmy się od naszego przewodnika, że studio golfowe z dwoma symulatorami mieści się w siedzibie jednej z najbardziej prężnych pracowni marketingowych marki w tym regionie. To profesjonaliście w każdym calu. Nic więc dziwnego, że już z daleka widać było świetnie zaprojektowane tablice informujące o golflab, bo tak nazywa się ten golfowym przybytek. Z naszych późniejszych obserwacji wynikało, że to jedno z najlepiej „obrandowanych” golfowych miejsc w Polsce. Te same pochwały można odnieść do internetowej strony golflab.pl, która musi robić wrażenie, nie tylko na ludziach związanych na co dzień z golfem.
Zostaliśmy powitani bardzo serdecznie przez właściciela Piotra Roberta i jego brata Krzysztofa. Obaj od dobrych kilku lat są zapalonymi golfistami.
„To jest jak choroba – ta moja pasja”, wspomina Piotr, gdy tylko siedliśmy przy ogromnym stole w ich biurze. „Uprawiałem w życiu wiele sportów. Jeździłem na nartach, trenowałem sporty walki i pięciobój. Byłem zafascynowany squashem i nawet na żużlu jeździłem”, dodał. Tutaj musiałem zareagować, bo przecież pochodzę z Torunia i żużel mam wpisany w DNA. Swego czasu nawet występowałem w zielonogórskim amfiteatrze, gdy prezentowałem drużynę Falubazu przed nowym sezonem. Nie muszę dodawać, że z Piotrem dzięki temu od razu znaleźliśmy wspólny język. Zbliżył na golf i żużel.
Z Piotra dalszej relacji wynikało, że na początku golf wydawał mu się sportem dla dziadków. Nie chciał się do niego przekonać. Koledzy grający z nim w zielonogórskiej lidze squasha, bardzo długo musieli go namawiać, by spróbował odbić piłeczkę kijem. Jednym z tych, który najbardziej zachęcał go do tego, był Maciej Karnicki, reprezentujący Kalinowe Pola, w którym Piotr z zespołem zaprojektował później wnętrza domku klubowego z całym wyposażeniem i identyfikacją wizualną pola. Łącznie z paryskimi fotelami, z których jest szczególnie dumny. „Zależało mi na tym, by po rundzie golfista poczuł komfort i mógł wygodnie odpocząć” – opowiadał z pasją Piotr, gdy się lepiej już poznaliśmy.
Wracając jednak do jego golfowych początków to o wszystkim zadecydowała smykałka do sportu. Dobrze się czuje, gdy musi rywalizować i się doskonalić. Szybko zrozumiał, że w golfie może się w pełni spełniać. Przyznał również, że ma twórcze ADHD (jak piszący te słowa) Kocha malarstwo i sztukę. Można o nim śmiało powiedzieć, że jest wizjonerem o humanistycznym zacięciu. Dlatego między inny działa od lat w marketingu i designie. Wspiera go w tym jego brat Krzysiek, którego też zaraził golfową pasją. Panowie od dawna myśleli, by zrobić coś dla propagowania ich ulubionej dyscypliny sportowej w Zielonej Górze. Jako że ostatnio w branży marketingowej bywa różnie i ich studio fotograficzne przestało być w pełni wykorzystywane, właśnie w nim postanowili zrobić robiące wrażenie golfowe centrum.
Musieliśmy zejść na dół budynku, by w pełni docenić pracę jaka został wykonana. W wysokiej, ogromnej sali zainstalowano dwa Trackmany, a wokół stworzono coś na kształt towarzyskiego klubu golfa. Piękne meble, znakomite oświetlenie i przyjazna atmosfera. Krzysiek, który ma firmę produkującą plandeki, zadbał o to, by klatki do strzelania były zrobione w profesjonalny sposób.
Studio działa dopiero od początku 2025 roku, ale już udało się przyciągnąć wielu zagorzałych miłośników tego sportu jak też totalnych nowicjuszy. „Zależy nam by to było miejsce do spotkań ludzi, którzy kochają ten sport” – z wielkim zaangażowaniem Piotr opowiadał nam o tym miejscu. „Będziemy robić treningi dla dzieci, bo dzięki temu ich rodzice też się w końcu przekonają do tego sportu. Chcemy, aby przychodziły do nas całe rodziny”. Będą tu także organizowane eventy firmowe, integrujące pracowników. Nie ma lepszego sposoby na to niż golf.
Entuzjazm z jakim Piotr i Krzysiek opowiadali o tym, w jaki sposób chcą rozwijać swoje golfowe studio sprawił, że z pewnością zrealizują swoje plany. Będziemy im kibicować. Polecamy to miejsce z kijem golfowym na sercu. Musicie tam wpaść i zagrać.